środa, 20 listopada 2013




 O tym się nie mówi: 11. WALKA O NIEZALEŻNOŚĆ, czyli o „incydencie” w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu oraz o absurdzie, granicach rozsądku, szaleństwie, nienormatywności, zawłaszczaniu przestrzeni, frustracji i konsekwencjach. Jak wejść do świata sztuki, ale na własnych zasadach?*


 11. WALKA O NIEZALEŻNOŚĆ mimo, iż nie była ostatnią, była walką ostatecznie przekraczającą granice.
 Do bojówek tym razem dołączył Kamil Wnuk, jednak będę tutaj pisać tylko i wyłącznie o swoich motywach i przemyśleniach na temat tego działania, ponieważ Kamil działał z całkiem innych pobudek.

 Pytanie podstawowe, które było moją motywacją do podjęcia 11 WALKI to: dlaczego sztuka musi być zależna od galerii, systemu wystawienniczego, decyzji i upodobań kuratorów, oceny?
Dlaczego sztuka nie może być wolna, niezależna? Dlaczego artyści godzą się na to wartościowanie, podporządkowanie, pozycjonowanie, ocenianie, sankcjonowanie?
Gdzie jest miejsce na wolność wyrażania się, na bunt, niezadowolenie albo niesamowitą eksplozję szczęścia?
Oczywiście można sobie zrobić, bez żadnego wsparcia, niezależną wystawę u siebie w domu albo w pracowni. Tylko po co? Skoro istnieją instytucje, które z założenia są przystosowane do tego by pokazywać i promować sztukę. Ale, sztukę jakkolwiek interpretowalną, ramową, wyselekcjonowaną, wybraną i zatwierdzoną przez kuratora lub rzeszę „znawców”.
Artysta w tym całym systemie już nie ma nic do powiedzenia. Jedyne co może zrobić to zaciskać kciuki i liczyć na łut szczęścia, że akurat tym razem zostanie wybrany, oraz starać się robić sztukę „coraz lepszą” czyli taką, która właśnie, wreszcie zostanie wybrana. W ostateczności sfrustrowany stwierdza, że sztuka jest bez sensu i porzuca ją, by „żyć normalnie” i zarabiać pieniądze.
Dlatego zastanawiam się, czy przypadkiem w tym wszystkim coś się nie zgubiło?
Czy nie zapomnieliśmy o tym, że to sztuka jest w tym wszystkim najważniejsza?
Sztuka, która oddziałuje, wnika w strukturę, porusza emocje, zmienia człowieka, dociera do niego, narusza a nie tylko „wygląda” (i nie neguję tu estetyki w sztuce, która moim zdaniem też jest ważna)?
Dlatego właśnie postanowiłam zawłaszczyć miejsce przeznaczone dla sztuki by w nim przemówić, kontestować, że w takich skostniałych instytucjach nadal można coś zrobić – zadziałać po swojemu, bez ograniczeń. Była to manifestacja niezależności – zawłaszczenie własności, wtargnięcie na teren – prawdziwa WOJNA. Wojna o niezależność sztuki, manifestacja swojej niezależności jako artysty.

 Historia z Arsenałem zaczęła się już w zeszłym roku, kiedy to dostałam zaproszenie do wzięcia udziału w wystawie, która miała odbyć się na początku 2013 roku. Była to dość ciekawa propozycja, mająca na celu ukazać proces twórczy artystek. Z chęcią chciałam wziąć w niej udział, ale na moich zasadach – wojennych. Mój proces twórczy właśnie na tym etapie przebiega w ten sposób – walczę by przetrwać, nie poddaje się, ostatkiem sił kontestuje to co dla mnie ważne, buntuję się zastałym, ograniczającym regułom, ożywiam obraz akcją. Byłam jednak skora do negocjacji i dyskusji. Niestety otrzymałam odmowę, mimo wcześniejszego zaproszenia.
Nie rozumiałam, dlaczego została ograniczona moja swoboda twórcza? Moja ekspresja i sposób wypowiedzi? Wystawa odbyła się bez mojego udziału, a słuch o niej zaginął.
I nie chodzi tutaj o „prywatną zemstę za odmowę zorganizowania wystawy w Arsenale” ale kontestację ograniczania wolności twórczej w ogóle – cenzurowania i wartościowania, któremu artyści muszą ciągle podlegać, jeśli chcą nadal tworzyć i wystawiać.
Dlaczego wciąż jest na nas wywierana presja przymusu działania inaczej niż działamy, robienia sztuki „dobrej” czyli jakiej?? Takiej, która podoba się kuratorom, wpisuje się w kanon, odnosi do tradycji, uwzniośla idee, jest estetyczna...?
Czy artysta musi spełniać konkretne warunki by galerie go zechciały? Czy galerie to instytucje, którym artysta ma podlegać i wykonywać ich zadania; czy jednak miejsca, w których artysta ma wolność kreacji?
 Gdy wtargnęłam do Arsenału manifestując wolność swojej wypowiedzi, używając zielonego koloru miesiąca listopada (który jednocześnie był jednym z dwóch kolorów biennale fotografii – mój wybór był podświadomy), myślałam głównie o tej właśnie niezależności, pragnąc przebić się przez mur niemocy i niewykonalności, niemożliwości; przeszłam przez granicę rozsądku. Nie biorąc pod uwagę wszystkich konsekwencji (np. zarzutu o niszczeni mienia – przestępstwo art. 288 k.k.) rzuciłam się do walki o wolność, o oddech, o swobodę i niezależność działania. 11. WALKA O NIEZALEŻNOŚĆ była chęcią zawłaszczenia przestrzeni galerii i danej wystawy (przez chwilę gdy nasze nazwiska pokazały się na ścianach, pod pracami – wystawa była nasza, zawłaszczona) by pokazać wolność działania artysty – za co poniosłam konsekwencje jakich się spodziewałam (doprowadzenie galerii do stanu sprzed 11. WALKI – oddanie wystawy kuratorom i artystom, których prace wiszą na tej ekspozycji). Moje wcześniejsze akcje wojenne oscylowały wokół działań agresywnych i manifestacyjnych, ale żadną z nich nie przekroczyłam granicy, żadna nie odbiła się echem, nie zbulwersowała na tyle, by ktoś poważnie zastanowił się nad sensem wojny, wojny która przecież nie jest tylko moja ale wszystkich artystów, którzy chcą funkcjonować mimo obostrzeń i systemów a jednak współpracować z instytucjami i mieć wsparcie. Jak to połączyć? Jak zmienić system? Czy moje działania ruszą w posadach sposób w jaki patrzy się na artystę i jego dziania? Czy to walka z wiatrakami? Jednak moja postawa pokazuje przede wszystkim, że bunt jest elementem sztuki i to nie bunt za przyzwoleniem – wpisujący się w odbiór sztuki, ale bunt prawdziwy wynikający z emocji, z obserwacji, jako reakcja na zastaną rzeczywistość, udowadniający, że można się przeciwstawić temu co mierzi, uwiera i męczy, taki który pozornie prowadzi do irracjonalnych zachowań. Najważniejszym jest , by się nie bać, próbować doświadczać granic możliwości – tym moim zdaniem jest sztuka – ekstremum, dotykaniem niemożliwego, szaleństwem i niezrozumieniem, czuciem. Sztuka może być wszystkim jeśli tego chcemy i jeśli w to wierzymy, nawet absurdem.


ps. Właśnie pokazał się w Formacie artykuł o WOJNIE w którym Magda Ujma pisze: „ Gdyby w jej
buncie było więcej pewności siebie, gdyby pozwoliła sobie na pokazanie najprawdziwszej energii płynącej ze złości, z frustracji, z agresji, niełatwo byłoby ją zlekceważyć.” 11. WALKA O NIEZALEŻNOŚĆ była właśnie tą akcją ,w której sobie na to pozwoliłam.











* pytanie jest parafrazą z tekstu Magdy Ujmy z artykułu „ Niegrzeczna Dziewczyna” Format nr 66.