O
tym się nie mówi: 11. WALKA O NIEZALEŻNOŚĆ, czyli o „incydencie”
w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu oraz o absurdzie, granicach
rozsądku, szaleństwie, nienormatywności, zawłaszczaniu
przestrzeni, frustracji i konsekwencjach. Jak wejść do świata
sztuki, ale na własnych zasadach?*
11.
WALKA O NIEZALEŻNOŚĆ mimo, iż nie była ostatnią, była walką
ostatecznie przekraczającą granice.
Do
bojówek tym razem dołączył Kamil Wnuk, jednak będę tutaj pisać
tylko i wyłącznie o swoich motywach i przemyśleniach na temat
tego działania, ponieważ Kamil działał z całkiem innych pobudek.
Pytanie
podstawowe, które było moją motywacją do podjęcia 11 WALKI to:
dlaczego sztuka musi być zależna od galerii, systemu
wystawienniczego, decyzji i upodobań kuratorów, oceny?
Dlaczego
sztuka nie może być wolna, niezależna? Dlaczego artyści godzą
się na to wartościowanie, podporządkowanie, pozycjonowanie,
ocenianie, sankcjonowanie?
Gdzie
jest miejsce na wolność wyrażania się, na bunt, niezadowolenie
albo niesamowitą eksplozję szczęścia?
Oczywiście
można sobie zrobić, bez żadnego wsparcia, niezależną wystawę u
siebie w domu albo w pracowni. Tylko po co? Skoro istnieją
instytucje, które z założenia są przystosowane do tego by
pokazywać i promować sztukę. Ale, sztukę jakkolwiek
interpretowalną, ramową, wyselekcjonowaną, wybraną i zatwierdzoną
przez kuratora lub rzeszę „znawców”.
Artysta
w tym całym systemie już nie ma nic do powiedzenia. Jedyne co może
zrobić to zaciskać kciuki i liczyć na łut szczęścia, że akurat
tym razem zostanie wybrany, oraz starać się robić sztukę „coraz
lepszą” czyli taką, która właśnie, wreszcie zostanie wybrana.
W ostateczności sfrustrowany stwierdza, że sztuka jest bez sensu i
porzuca ją, by „żyć normalnie” i zarabiać pieniądze.
Dlatego
zastanawiam się, czy przypadkiem w tym wszystkim coś się nie
zgubiło?
Czy
nie zapomnieliśmy o tym, że to sztuka jest w tym wszystkim
najważniejsza?
Sztuka,
która oddziałuje, wnika w strukturę, porusza emocje, zmienia
człowieka, dociera do niego, narusza a nie tylko „wygląda” (i
nie neguję tu estetyki w sztuce, która moim zdaniem też jest
ważna)?
Dlatego
właśnie postanowiłam zawłaszczyć miejsce przeznaczone dla sztuki
by w nim przemówić, kontestować, że w takich skostniałych
instytucjach nadal można coś zrobić – zadziałać po swojemu,
bez ograniczeń. Była to manifestacja niezależności –
zawłaszczenie własności, wtargnięcie na teren – prawdziwa
WOJNA. Wojna o niezależność sztuki, manifestacja swojej
niezależności jako artysty.
Historia
z Arsenałem zaczęła się już w zeszłym roku, kiedy to dostałam
zaproszenie do wzięcia udziału w wystawie, która miała odbyć się
na początku 2013 roku. Była to dość ciekawa propozycja, mająca
na celu ukazać proces twórczy artystek. Z chęcią chciałam wziąć
w niej udział, ale na moich zasadach – wojennych. Mój proces
twórczy właśnie na tym etapie przebiega w ten sposób – walczę
by przetrwać, nie poddaje się, ostatkiem sił kontestuje to co dla
mnie ważne, buntuję się zastałym, ograniczającym regułom,
ożywiam obraz akcją. Byłam jednak skora do negocjacji i dyskusji.
Niestety otrzymałam odmowę, mimo wcześniejszego zaproszenia.
Nie
rozumiałam, dlaczego została ograniczona moja swoboda twórcza?
Moja ekspresja i sposób wypowiedzi? Wystawa odbyła się bez mojego
udziału, a słuch o niej zaginął.
I
nie chodzi tutaj o „prywatną zemstę za odmowę zorganizowania
wystawy w Arsenale” ale kontestację ograniczania wolności
twórczej w ogóle – cenzurowania i wartościowania, któremu
artyści muszą ciągle podlegać, jeśli chcą nadal tworzyć i
wystawiać.
Dlaczego
wciąż jest na nas wywierana presja przymusu działania inaczej niż
działamy, robienia sztuki „dobrej” czyli jakiej?? Takiej, która
podoba się kuratorom, wpisuje się w kanon, odnosi do tradycji,
uwzniośla idee, jest estetyczna...?
Czy
artysta musi spełniać konkretne warunki by galerie go zechciały?
Czy galerie to instytucje, którym artysta ma podlegać i wykonywać
ich zadania; czy jednak miejsca, w których artysta ma wolność
kreacji?
Gdy
wtargnęłam do Arsenału manifestując wolność swojej wypowiedzi,
używając zielonego koloru miesiąca listopada (który jednocześnie
był jednym z dwóch kolorów biennale fotografii – mój wybór był
podświadomy), myślałam głównie o tej właśnie niezależności,
pragnąc przebić się przez mur niemocy i niewykonalności,
niemożliwości; przeszłam przez granicę rozsądku. Nie biorąc pod
uwagę wszystkich konsekwencji (np. zarzutu o niszczeni mienia –
przestępstwo art. 288 k.k.) rzuciłam się do walki o wolność, o
oddech, o swobodę i niezależność działania. 11. WALKA O
NIEZALEŻNOŚĆ była chęcią zawłaszczenia przestrzeni galerii i
danej wystawy (przez chwilę gdy nasze nazwiska pokazały się na
ścianach, pod pracami – wystawa była nasza, zawłaszczona) by
pokazać wolność działania artysty – za co poniosłam
konsekwencje jakich się spodziewałam (doprowadzenie galerii do
stanu sprzed 11. WALKI – oddanie wystawy kuratorom i artystom,
których prace wiszą na tej ekspozycji). Moje wcześniejsze akcje
wojenne oscylowały wokół działań agresywnych i manifestacyjnych,
ale żadną z nich nie przekroczyłam granicy, żadna nie odbiła się
echem, nie zbulwersowała na tyle, by ktoś poważnie zastanowił się
nad sensem wojny, wojny która przecież nie jest tylko moja ale
wszystkich artystów, którzy chcą funkcjonować mimo obostrzeń i
systemów a jednak współpracować z instytucjami i mieć wsparcie.
Jak to połączyć? Jak zmienić system? Czy moje działania ruszą w
posadach sposób w jaki patrzy się na artystę i jego dziania? Czy
to walka z wiatrakami? Jednak moja postawa pokazuje przede wszystkim,
że bunt jest elementem sztuki i to nie bunt za przyzwoleniem –
wpisujący się w odbiór sztuki, ale bunt prawdziwy wynikający z
emocji, z obserwacji, jako reakcja na zastaną rzeczywistość,
udowadniający, że można się przeciwstawić temu co mierzi, uwiera
i męczy, taki który pozornie prowadzi do irracjonalnych zachowań.
Najważniejszym jest , by się nie bać, próbować doświadczać
granic możliwości – tym moim zdaniem jest sztuka – ekstremum,
dotykaniem niemożliwego, szaleństwem i niezrozumieniem, czuciem.
Sztuka może być wszystkim jeśli tego chcemy i jeśli w to
wierzymy, nawet absurdem.
ps.
Właśnie pokazał się w Formacie artykuł o WOJNIE w którym Magda
Ujma pisze: „ Gdyby
w jej
buncie
było więcej pewności siebie, gdyby pozwoliła sobie na pokazanie
najprawdziwszej energii płynącej ze złości, z frustracji, z
agresji, niełatwo byłoby ją zlekceważyć.”
11. WALKA O NIEZALEŻNOŚĆ była właśnie tą akcją ,w której
sobie na to pozwoliłam.
* pytanie jest parafrazą z tekstu Magdy Ujmy z artykułu „ Niegrzeczna Dziewczyna” Format nr 66.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz